„Papież rzuca nam wezwanie” powiedział Barack Obama po wizycie u papieża Franciszka, z którym rozmawiał o ubóstwie na świecie.
Zrozpaczeni rodzice dzieci niepełnosprawnych dalej walczą o swoje prawa do godziwej pensji za sprawowanie opieki nad swymi chorymi dziećmi. Społeczeństwo podzieliło się w tej sprawie. Jedni wspierają rodziców, drudzy przeciwnie, są przeciwko i podtrzymują stanowisko premiera, twierdząc, że pozostał sam na polu „bitwy”. Pojawiły się też głosy , że tym rodzicom nie należy się żadna pensja, bo co z rodzinami , w których wychowuje się więcej niż dwoje dzieci… Niektórzy optują za ewentualnym dodatkiem dla tych rodzin, jaki otrzymywali do niedawna. Jeszcze inni podważają wiarygodność rodziców, którzy mogą wykorzystywać chorobę dziecka dla własnych celów.
Są też i tacy, którzy uważają, że rodzice powinni we własnym zakresie dawać sobie radę i nie domagać się niczego. Wyszperano też w sieci i opublikowano zdjęcie, jednej z bardziej aktywnych
w proteście o wyższe pensje, matki z synami na tle egzotycznej przyrody. Palmy stały się solą w oku dla zazdrośników, którzy zaraz wychwycili, że skoro ją stać na takie podróże, to nie powinna domagać się niczego. Niby tak a zarazem niby nie… Dlaczego? Może to był wyjazd sponsorowany? Takie dzieci wywołują litość i czasem znajduje się osoba, która chętnie zaoferuje coś od siebie, ale takie przypadki to wyjątki i o tym należy pamiętać i zaraz nie rozstrzygać o tym, że nie trzeba zasilać kasy takim rodzinom, bo te dzieci otrzymują kokosy… Tak nie jest. Zasoby z organizacji charytatywnych
i fundacji nie trafiają do wszystkich. O wszystko trzeba się upominać a nawet dobijać… Nie każdy to potrafi, bo duma mu nie pozwala. Znam te sprawy od podszewki… Kiedy ze Szwecji do Polski przysłano nowoczesne, lekkie wózki inwalidzkie, określonego typu, tzn. takie, w którym mogłyby siedzieć dzieci nie siedzące samodzielnie, to w pierwszej kolejności dotarły do lżejszych przypadków niepełnosprawności, tam, gdzie były „układy”. Na taki wózek, właściwie fotel na kółkach, czekaliśmy ponad rok, mimo że dziecko kwalifikowało się do natychmiastowej dostawy takiego wózka i mieliśmy dostać w pierwszej kolejności… Gdybyśmy się nie upominali , szansy na wózek , by nie było. Wiadomo jak to w naszym kraju działa… Nieciekawie to wygląda. Jedni rodzice sobie radzą, mimo spiętrzających się trudności, a inni nie. Co z tymi , którzy sobie nie radzą , często nie ze złej woli, tylko ze zwyklej, ludzkiej nieporadności? Pewna grupa takich rodzin mieszka w trudnych warunkach mieszkaniowych. Pół biedy, jeśli są to mieszkania małe, ale przynajmniej nowe i czyste, wyposażone w odpowiednie sprzęty do normalnego życia. Często jednak są to mieszkania niespełniające warunków do godziwego zamieszkania – zawilgocone, na wysokich piętrach bez windy, bywa, że zdewastowane, nieprzystosowane do tego, by mieszkało w nim niepełnosprawne dziecko. W takich przypadkach z góry wiadomo, że rodziców nie stać na zamianę mieszkania na lepsze, bo ledwo na co dzień wiążą koniec z końcem. Takie przykłady widzieliśmy niejednokrotnie w programach p. red. Elżbiety Jaworowicz. Pomijam trud rodziców przy pielęgnacji i opiece takich dzieci, zwłaszcza tych z porażeniem mózgowym. Tylko niektórym silnym osobom bez większego uszczerbku, psychicznego i fizycznego, udaje się przejść przez takie piekło. Trzeba wielkiej dyscypliny wewnętrznej i samozaparcia a przede wszystkim wielkiej miłości, by to wszystko w miarę po ludzku pokonać… Dlatego problem rodziców dzieci niepełnosprawnych należałoby jak najszybciej rozwiązać , biorąc pod uwagę ich słuszne oczekiwania. Jedynie przy wyjątkowej organizacji udaje się obojgu rodzicom pracować na zasadzie wymiany – jedno do domu przychodzi, drugie wychodzi…
By dla siebie znaleźć taką pracę , musiałam nieźle ją „wypłakać, wyprosić i wychodzić”…
Wtedy nawet nie pomyślałam o tym, że państwo powinno nas finansowo wspomagać, nie było czasu na takie myślenie i jakiekolwiek roszczenia nie wchodziły w rachubę... Była sytuacja , jaka była i naeżało jej sprostać. Do protestujących rodziców dołączyli ostatnio opiekunowie dzieci niepełnosprawnych… Tak sobie teraz pomyślałam, że w skrajnych przypadkach, gdy istnieje podejrzenie, że pieniądze, przeznaczone na pielęgnowanie chorego dziecka, trwonione są na inne cele, należałoby zadbać o to, by slużyły temu, na co zostały przeznaczone. Ojciec Święty Franciszek apeluje do nas, byśmy pamiętali o biednych, o rodzinach, o tych wszystkich, którzy tego potrzebują. Warto zatrzymać się i podumać o godności człowieka, o tym , że każdemu należy się godne życie.
By takie było, trzeba wyrównać rachunki krzywd, zawalczyć o sprawiedliwość spoleczną i ograniczyć nierównomierny i często niezasłużony podział dochodów. Gdyby przywódcy narodów posłuchali zachęty papieża, a bogate społeczności potrafiły się dzielić, świat nie byłby taki zły… Z watykańskiego funduszu papież Franciszek rozdał już milion euro nędzarzom z Rzymu. Gdyby tak inni nie skąpili…